Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2013

14. POZNAŃ MARATON. O TYM, JAK ZOSTAŁAM MARATOŃCZYKIEM :)

13 października 2013. Och, jak ja się bałam tego dnia! A jednocześnie nie mogłam się doczekać... Czekałam na ten maraton wiele miesięcy, przygotowując się nań lepiej lub gorzej. Bywało też tak, że żegnałam się z nim w myślach, bo byłam pewna że nie uda mi się przygotować i pobiec... Tak, były takie momenty. Jednak nadzieja, że się uda, gdzieś we mnie głęboko się tliła i dopóki była szansa, nie odpuściłam sobie... Biegałam niejednokrotnie z bólem, zaciskając zęby, potem znosiłam bolesne masaże i rolowanie, wszystko po to, aby spełnić marzenie o maratonie. Udane 25 - kilometrowe wybiegane w tempie (jak się okazało) nieco wyższym niż maratońskie dało mi pewność, że wystartuję. I w końcu nadszedł Ten Dzień. Na start dotarliśmy na około godzinę wcześniej. Paweł, który mi tego dnia towarzyszył, postanowił wziąć rower i towarzyszyć mi chociaż na części trasy. Umówiliśmy się, że poda mi żel (mój ulubiony o smaku bobofruta) na 18. i 28. km. Jeden żel do zjedzenia na 9. km miałam przy sobie

6 POZNAŃ PÓŁMARATON. W POGONI ZA ŻÓŁTYMI BALONAMI.

6 rano pobudka. Żeby zdążyć dotrzeć o przyzwoitej porze do strefy startu, a przedtem przygotować się, wyjść z domu, dojechać do Poznania, znaleźć miejsce postojowe, przynajmniej dwa razy skorzystać z toalety, w końcu zrobić rozgrzewkę - trzeba było bez marudzenia posłuchać brutalnego dźwięku  budzika i ruszyć "cztery litery" spod ciepłej pierzyny. Za oknem świeciło słońce, lecz rano temperatura wynosiła -2 stopnie, więc miałam dylemat (jakże babski...) w co się ubrać na bieg. W końcu zdecydowałam się na spodenki typu 3/4, golf z długim rękawem i na to koszulkę z krótkim. Na trasie doceniłam to, że nie ubrałam się zbyt grubo, bo jak przyświeciło słońce, zrobiło się po prostu gorąco. Ustawiłam się spory kawałek za zającami na 2h:00, tak żeby mieć "ich żółte balony" w zasięgu wzroku. Mówiłam sobie w głowie, że muszę pobiec jak najlepiej, lecz nic na siłę. Wiedziałam, że nie będę w stanie utrzymać tempa pacemakerów, muszę zacząć spokojniej, a jak będę na późnie

MANIACKA DZIESIĄTKA - "NIE PĘKAJ, WALCZ, DASZ RADĘ" - I TAK GODZINA PĘKŁA :)

Naładowana endorfinami po Maniackiej Dziesiątce, musiałam ochłonąć... Zakwasy mi nieznacznie doskwierają, ale planuję jeszcze dziś "małe" wybieganie - około 12 - 14 km w wolnym tempie, a za tydzień obowiązkowo muszę zrobić 20 km... Ale jak to było: Wstałam wcześnie rano - tj. przed ósmą. Mimo, że bieg miał się odbyć w południe, musiałam wcześniej odebrać pakiet startowy. Obiecałam sobie, że ostatni raz załatwiam takie rzeczy w dzień startu - trafiłam w godziny szczytu i ciężko było się dostać do właściwego stolika.  Po dylematach typowo babskich typu "co mam na siebie założyć", udałam się na linię startu. Podczas przedstartowej rozgrzewki udało mi się spotkać biegacza - blogacza Marcina Kargola i zamieniliśmy kilka słów :)  Po rozgrzewce postanowiłam zmienić moją garderobę, ponieważ stwierdziłam, że jednak nie jest tak zimno, jak mi się wydawało, więc na około trzy minuty przed startem przepinałam numer startowy z bluzy na bluzkę z krótkim rękawkiem (ca